layout by wanilijowa

poniedziałek, 1 lutego 2016

Prolog

Charlotte zapięła guziki płaszcza i machnęła mu na pożegnanie. Skinął nieznacznie głową, nie odrywając wzroku od rozłożonych na biurku papierów. Przeczytał szybko pierwszy akapit niedbale nakreślonego listu i wzdychając ciężko, złożył podpis u dołu kartki. Rzucił pismo na kołyszącą się stertę papierzysk, wsłuchując się w milknące kroki asystentki. Przeczesał palcami zmierzwione włosy i podniósł się z fotela. Obserwując idącą chodnikiem Charlotte, włożył ręce do kieszeni. Gdy wsiadła do eleganckiej, srebrnej taksówki odwrócił się i popatrzył na stojącego przy biurku przyjaciela. Od ich ostatniego spotkania minęło zaledwie kilka miesięcy, ale Louis miał wrażenie, że nie widzieli się całe wieki. Nataniel znacząco schudł a jego blada skóra przypominała cienki pergamin. Zapadnięte policzki uwypukliły ciągnącą się od skroni po obojczyk bliznę, ślad po utarczce z Mantykorą. Uśmiechał się blado, ale jego oczy ziały przerażającą pustką.
-Dobrze cię widzieć Lou- powiedział, nerwowo przeczesując palcami włosy.
Louis z trudem powstrzymał wypływający na twarz, gorzki uśmiech. Nikt poza Natanielem i Stjerne nie nazywał go tym zdrobnieniem. Być może, reszcie cholernego magicznego świata wydawało się to równie infantylne, jak jemu samemu. A może było to spowodowane żałosnym faktem, że po prostu nie posiadał nikogo, kto mógłby go tak nazywać. Poza siostrą i przyjacielem, nie istniał właściwie nikt z kim Louis utrzymywał by bliższe kontakty. I nie było to wynikiem jego przerośniętego ego.
No właściwie trochę było, ale główną przeszkodą na drodze sielskiego, towarzyskiego życia był jego gniew. Gniew, który codziennie spłukiwał czarną, słodką kawą i gasił papierosami. Gniew, który rozładowywał podczas każdego, powierzonego mu zadania.
Gniew, który zasiał w nim Nate.
-Chciałbym móc powiedzieć to samo. Czego chcesz? – powiedział, trochę bardziej oschle, niż zamierzał.
Nataniel skinął nieznacznie głową, co tylko poirytowało Louisa. By zamaskować drżenie rąk, schował je do kieszeni, zaciskając kurczowo palce na ukrytym głęboko pergaminie.
-Rozumiem twój gniew Louis. Wiadomość o śmierci Tildy wstrząsnęła mną równie mocno, jak tobą…
-Nie przyszedłeś tu chyba, by prawić mi takie banały!
Nate skrzywił się niezadowolony.
-Na Salazara, przestań się unosić- syknął, a w jego oczach zalśnił gniew- Nie ryzykował bym życia dla błahej pogawędki…
Louis zignorował jego podejrzliwe spojrzenie. Właściwie zignorował go całkowicie. Krew zaszumiała mu w uszach, w ustach poczuł drażniącą suchość. Wyjął ręce z kieszeni i rozprostował skostniałe palce. Zamrugał szybko, chcąc odgonić przysłaniającą oczy ciemność, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Odzyskał świadomość, czując pulsujący ból w okolicach nadgarstka. Roztarł w palcach lepką, ciepłą krew i popatrzył spod oka na siedzącego naprzeciw przyjaciela. Nataniel zmrużył oczy i popatrzył na niego z niepokojem.
-Wciąż masz ataki?- zapytał, pochylając się w jego stronę.
Louis przytaknął i otworzył szufladę.
-Czasami- sprawnie owinął rękę kawałkiem bawełnianej szmatki- Wolałbym jednak wrócić do ciebie. Wciąż nie zdradziłeś celu swojej wizyty.
-Potrzebuje twojej pomocy.
-To znaczy?
-Zeszłej nocy aurorzy zabili Igora Teodorowicza.
Louis popatrzył na niego zdumiony.
-Co? Jak to? Przecież Igor jest…
-… był aurorem. Przede wszystkim jednak, w oczach Pottera był zdrajcą. Praktykował czarną magię.
-To żadne przestępstwo. Nie przypominam sobie by przepisy Rosyjskiego Ministerstwa Magii zabraniały jej użytkowania. Zresztą, co do tego ma Potter?
-Chciałbym się tego dowiedzieć. Jedyne co mam, to to- powiedział, rzucając na biurko zwinięty w rulon pergamin.
Louis rozwinął go i zamarł, wpatrując się w poruszające się, uśmiechnięte zdjęcie Igora. Pod spodem starannie wykaligrafowano jedno słowo- „już!”.
-Skąd wiesz, że to Potter kazał go zabić? Znam go, to spokojny, sympatyczny…
-Nie wątpię w jego liczne przymioty- Nataniel warknął niezadowolony- Ale Aurorzy byli Brytyjczykami. Widziano ich w barze pod Lichą Konopią. Pytali o Igora. Kilka godzin później już nie żył.
-Czego ode mnie oczekujesz?
-Wiem, że jestem następny Lou. Obydwaj to wiemy- popatrzył na niego spod oka- Chciałbym, żebyś dowiedział się ile wie Potter. I jakie nastroje panują w naszym Ministerstwie. Daniłowa mam w kieszeni, problemem jest raczej Natalia Krenska. Słyszałem, że przez ostatni miesiąc trzykrotnie odwiedzała Brytyjskie Ministerstwo Magii…
-Jest szefową Departamentu Tajemnic, może w ogóle nie mieć związku ze śmiercią Igora.
-Krenska spotykała się z Igorem. Prywatnie.
-Chcesz powiedzieć, że byli w związku?
Nataniel uśmiechnął się szeroko.
-Można to tak nazwać.
Louis potarł palcami nasadę nosa. Był cholernie zmęczony. Po kilkunastu godzinach pracy, spotkanie z Natanielem wysysało z niego resztki sił.
-Nate, posłuchaj…
-Nigdy nie zdradzę twojego udziału w sprawie Lou, ale jeśli kiedykolwiek popełniłeś błąd, pozostawiłeś za sobą jakiekolwiek ślady to z pewnością je znajdą. A wtedy, jeśli nie będziemy współpracować, pogrążą też ciebie.
Louis poczuł jak ukryty w kieszeni pergamin pali go żywym ogniem. Przełknął głośno ślinę i wyjął go szybko.

Harry Potter, szef Brytyjskiego Departamentu Aurorów zawiadamia

Dnia 14 września bieżącego roku Brytyjskie Ministerstwo Magii wydało nakaz aresztowania nr. 217. Poszukiwany Nataniel Michaiłowicz Vashkov, oskarżony o cztery morderstwa na tle politycznym.
Ostatnie miejsce pobytu: Vyborg, obwód leningradzki, Rosja.

Powodzenia Panie Selwyn


Potter wiedział.